• [ULWPQSF id=2944]
  • Koronawirus w krainie bajek, piąty tydzień pandemii

    Przeczytaj najpierw:

    Tego roku nie wszyscy w krainie bajek cieszyli się na święta Zmartwychwstania Pańskiego czy przyjście wiosny, choć różnie to przed sobą usprawiedliwiali.

    „Wreszcie nie muszę palić dziesiątek wysyłanych z litości zaproszeń ani szczerzyć zębów w uśmiechu na przyjęciach, na których nudzę się jak mops. Koniec z pytaniami, jakie piekę ciasta i ile jajek zjadłam. Nie ma nic lepszego niż święta w pojedynkę, czyli możliwość totalnego olania świąt” – rozmyślała Cruella, popadając z każdym dniem Wielkiego Tygodnia w coraz większy marazm. W Wielki Piątek jej okna pokrywał szary nalot – po co katować się patrzeniem przez czyste szyby na świat, do którego nie można wyjść? – a w nieprzewietrzonej garderobie wciąż królowały zimowe futra. Ona sama zapewne wkrótce pokryłaby się pajęczynami, jak jej nieużywany od miesiąca piekarnik, gdyby w środku nocy nie obudził jej dziecinny głosik:

    – Pani de Mon? Bardzo mi przykro, że muszę panią niepokoić, ale przybyłem, żeby panią ostrzec.

    Cruella zerwała się ze swojej nieposłanej kanapy, jakby zobaczyła ducha, i uspokoiła bicie serca, dopiero kiedy upewniła się… że faktycznie widzi ducha.

    – Proszę się nie bać. Być może nie rozpoznała mnie pani przez maseczkę. Jestem Kacper, przyjazny duszek. Myślę, że przydałby się pani przyjaciel.

    Cruella wywróciła oczami, dziękując w myślach, że ktokolwiek wpadł na ten głupi dowcip, nie wysłał do niej kucyka pony lub troskliwego misia.

    – Jak się tu dostałeś? – zapytała podejrzliwie i wcale nie chodziło jej o zamknięte drzwi ani o przenikanie przez ściany.

    – Duchy mają dyspensę od zakazu podróżowania i odwiedzin, bo martwe nie przenoszą chorób.

    – To po co ci maseczka?

    Teraz z kolei Kacper wywrócił oczami.

    – Bo od tego rozporządzenia nie ma wyjątku, a jakoś nie spieszy mi się do wydawania całego kieszonkowego na mandat.

    – Jasne, szczeniaku, a teraz wracaj już do siebie i daj mi spać.

    – Nie odejdę, dopóki mnie pani nie wysłucha. Przyszedłem panią ostrzec.

    – Czepił się jak rzep psiego ogona! – Cruella wygrzebała się wreszcie z zagłębienia w kanapie. –   Nie trzeba codziennie chodzić na BAL, żeby o wszystkim wiedzieć. Epidemia-pandemia, psia jej mać… Przekaż, komu chcesz, że mam się dobrze, nie ruszam się z domu i pies z kulawą nogą tu nie zagląda.

    Cruella sięgnęła po leżącego na toaletce papierosa i zapaliła go, umożliwiając duszkowi zabranie głosu.

    – Nie chodzi o pani bezpieczeństwo, ale raczej o stan psychiczny.

    Gospodyni zakrztusiła się dymem z papierosa, ale niezrażony Kacper kontynuował.

    – Nie bywa pani na BALu, więc nikt nie wie, co się u pani dzieje, ani nawet czy jeszcze pani żyje, czy trzeba już wysłać po panią karawan. Poza tym nikt nie powinien być w święta sam. Kiedyś przecież je pani uwielbiała!

    – Kto ci naopowiadał takich bzdur? – Cruella poprawiła na ramionach podomkę, która po kilku dniach nieprzerwanego noszenia była jak psu z gardła wyjęta.

    – Jest teraz taka akcja na BALu. Bohaterowie wspominają stare czasy. Najbardziej poruszyło mnie, kiedy Babcia, wciąż pełna wdzięczności, opowiadała, jak którejś Wielkanocy pogoniła pani z jej domu wilka.

    – Wyszło psim swędem, tylko dlatego, że podał się za Czerwonego Kapturka. Tak naprawdę to jej chciałam zepsuć święta – skomentowała Cruella zupełnie niewzruszona.

    – Natomiast siostrzeńcy z Kaczogrodu wspominają, jak przyjęła pani zaproszenie na Wielkanoc u skautów i rozśmieszała towarzystwo żartami o futrze z Pluta – ciągnął Kacper.

    – To nie miały być żarty – sprostowała Cruella, wędrując między kanapą a toaletką. – A zaproszenie przyjęłam, bo zapowiadali „śniadanie wielkanocne z kaczką”. Spodziewałam się tylko, że drób będzie leżał grzecznie upieczony na stole, a nie siedział przy nim, nawet nie oskubany, i dowcipkował. Przestaniesz wreszcie snuć się za mną jak pies?

    Kacper zatrzymał się w powietrzu.

    – Te wspomnienia chyba faktycznie nie pomagają. Powiem więc wprost zrozumiałym dla pani językiem: jest pani na najlepszej drodze, żeby zejść na psy, a tego by pani chyba nie chciała, prawda?

    Zanim Cruella zdążyła zapytać, co dokładnie duszek miał na myśli, ten rozpłynął się w powietrzu. Nie miał jednak racji, sądząc, że nic nie wskórał, bo po jego zniknięciu przez dobrą godzinę Cruella sama przypominała sobie inne Wielkanoce, na których z niemałym kunsztem i jeszcze większą satysfakcją psuła świąteczną atmosferę.

    „To nie było wcale takie pieskie życie” – pomyślała, układając się z powrotem na kanapie i odpalając kolejne papierosy jeden od drugiego.

    Nagle coś zakuło ją w plecy. Kiedy zrzuciła z kanapy stertę poduszek, znalazła pod nimi kilka nieforemnych ziarenek fasoli z wygrawerowaną literą S oraz karteczkę z napisem: „Użyj ich w Wielkanoc. Kacper”.

    Cruella zdążyła tylko pomyśleć, że psu na budę jej fasole, kiedy w jej salonie zmaterializował się drugi duch.

    – Na psa urok, ty też planujesz mnie od czegoś ratować? – wrzasnęła Cruella, rozpoznając w przybyszu zamaskowanego Dżina.

    – Chyba powinienem, bo wyglądasz jak zbity pies. Skoro sama nie wchodzisz na BAL, mam zamiar dopilnować, żebyś zobaczyła, jak inne czarne charaktery przygotowują się do świąt.

    – Zabierzesz mnie latającym dywanem? – zapaliła się do pomysłu Cruella. – Zawsze chciałam podejrzeć konkurencję.

    – Niestety, wszystkie zostały przekazane służbom medycznym. Ale wcale nie ma potrzeby wychodzić z domu. Celebryci sami pokazują teraz swoje pałace, mieszkania i życie codzienne. Zobaczysz, że się nie nudzą. O, tu Zła Królowa, od rana do nocy w pełnym makijażu, piecze świąteczne szarlotki i wypytuje magiczne lustro o najświeższe informacje oraz prognozy, a następnie przekazuje je rządzącym…

    – … puszczając w obieg fake newsy – dokończyła za Dżina Cruella. – Całkiem sprytnie. Muszę to sobie zapisać.

    Dżin pokręcił głową z dezaprobatą, zmieniając kanał.

    – Kapitan Hak i jego piraci, ozdobiwszy swój statek pisankami, prowadzą w sieci lekcje geografii oraz zumbę dla dzieci…

    – … degenerując młodzież. Fantastyczne! Dobra, mam notes, pokazuj dalej.

    – Zła macocha również prowadzi lekcje na BALu. Tak, wiem, co powiesz: „specjalnie robi to potwornie nudno i staroświecko, żeby zniechęcić dzieci do nauki”, ale wierz mi, stara się, jak umie, żeby choć trochę odciążyć ich pracujących zdalnie rodziców.

    Cruella słuchała jednak tylko jednym uchem, pilnie notując własne obserwacje.

    – A to kto? – zdziwiła się, kiedy Dżin znów przełączył kanał.

    – Ośmiornica Urszula w policyjnej czapce.

    – Utopiła jakiegoś nieszczęśnika, a teraz w mocy prawa zatapia statki? – zgadywała Cruella.

    – Nie, zgłosiła się na ochotnika, żeby skutecznie zawracać promy turystyczne i rozdzielać barki rybackie niezachowujące wymaganej prawem odległości. A kiedy akurat nic nie przepływa, szoruje zalegające w głębinach wraki okrętów, żeby na święta lśniły jak nowe.

    Cruella uniosła brwi, nieprzekonana.

    – Zła Wróżka pożałowała, że w wyniku jej klątwy pozbyto się wszystkich wrzecion z królestwa i teraz własnym sumptem szyje i rozsyła potrzebującym maseczki, nie zapominając o wypraniu i wyprasowaniu własnych, utkanych w międzyczasie firanek – ciągnął Dżin. – A Baba Jaga wraz z Gertrudą otworzyły w swoich domach punkty gastronomiczne i oferują za darmo świąteczny catering, specjalizując się w wyrobach cukierniczych oraz potrawach wegańskich.

    – I pewnie jeszcze mi powiesz, że nie zatruwają przy okazji swoich dań ani nie żądają w zamian niczyich dzieci? – Cruella zmrużyła oczy, żeby przyjrzeć się lepiej czarnym charakterom krzątającym się w białych fartuchach kuchennych. – Łżesz jak pies! Pewnie tuczą niczego nieświadomych, pozbawionych ruchu klientów, żeby ich potem zjeść.

    Dżin do reszty stracił entuzjazm.

    – Jeśli mi nie wierzysz, może przekona cię ktoś twojego pokroju. Ja się ulatniam.

    Jak powiedział, tak zrobił. Cruella natomiast nawet nie zdążyła strzepnąć popiołu z papierosa, kiedy na przypominającym dinozaura potworze pojawił się przerażający upiór z siną brodą wystającą spod równie sinej maseczki.

    – Nessie i Sinobrody. Dobrani jak pies z kotem – zauważyła Cruella.

    – Daruj sobie uprzejmości. Noce coraz krótsze, a masz jeszcze wiele do zobaczenia. Czeka cię podróż w czasie i przestrzeni. Na szczęście dla ciebie jedno i drugie możemy załatwić bez wychodzenia z domu. Załóż te okulary i trzymaj się mocno!

    Cruella posłusznie wsunęła na głowę gogle, nie dbając o to, że jeszcze bardziej zmierzwią jej fryzurę.

    – Czy to wieża księżniczki Rozumki? – zapytała, rozglądając się dookoła. – Nie wiedziałam, że widać z niej szczyt zamku Aurory i Księcia z Bajki.

    – Bo jeszcze ich nie widać, ale wkrótce powietrze oczyści się na tyle, że będzie to możliwe. Patrzysz na projekcję niedalekiej przyszłości. To dlatego wieża jest pusta. A teraz uważaj, bo może cię trochę zemdlić.

    Cruella wbiła nieobcinane od tygodni pazury w brzeg kanapy, kiedy z wysokości wieży runęła prosto w głębiny Wspaniałej Rafy Koralowej. Wyrównawszy wstrzymany odruchowo oddech, rozejrzała się badawczo.

    – Czegoś mi tu brakuje. Widzę koralowce, ale… gdzie jest Nemo? Myślałam, że przyroda odżyła.

    – Zginął – objaśniła Nessie. – Tak jak i wszystkie inne ryby, żółwie, krokodyle a nawet ptaki. A to, co widzisz, to nie koralowiec, a podarta plastikowa rękawiczka. Cała rafa pokryta jest teraz zużytymi środkami ochrony osobistej.

    Cruella wzdrygnęła się, kiedy przypominająca meduzę jednorazowa maseczka przepłynęła tuż przed jej nosem.

    – Z ryb i tak nie da się zrobić futra, więc pies z nimi tańcował. Ptaki ćwierkające za oknem też działają mi już na nerwy. A co z człekokształtnymi?

    – Zajrzyj tutaj – Sinobrody wskazał Cruelli usianą kolorowymi grzybami polankę. – To wyludniona wioska smerfów. Choroba zabrała Papę i Dziadka Smerfa oraz znaczną część społeczności. Reszta sobie bez nich nie poradziła, a byli zbyt nieufni, żeby skorzystać z pomocy z zewnątrz. Podobny los spotkał inne dotąd samowystarczalne wspólnoty oraz te, które po epidemii chciały się takie stać.

    „Biedny Gargamel” – pomyślała odruchowo Cruella.

    – Ale co to ma wspólnego ze mną? – zwróciła się do Sinobrodego. – Po mordercy swoich licznych żon raczej nie spodziewam się, że próbuje namówić mnie do ratowania świata.

    – Pragnę zauważyć, że „morderca swoich licznych żon” nie mógłby zabić żadnej z nich, gdyby wcześniej zrobiła to za niego pandemia – stwierdził przytomnie upiór. – Nie wydałby też ani jednego hucznego wesela, gdyby to za jego życia gospodarkę dopadła recesja. Ale wybór należy do ciebie.

    Cruella zdjęła gogle.

    – Co za czasy, żeby czarny charakter nie mógł z czystym sumieniem zachowywać się jak na nikczemnika przystało… Czy to znaczy, że moje koleżanki i koledzy po fachu naprawdę zmuszają się do pomagania innym, żeby mieć kogo dręczyć w przyszłości? – zapytała, wciąż nie dowierzając. – Co w takim razie proponujesz? Chyba nie chcesz, żebym przerobiła swoje futra na maseczki jak Wieloskórka?

    – Futrzane maseczki wiosną byłyby dość niepraktyczne, a dodatkowo wzmagałyby alergie – zgodził się Sinobrody. – Na to pytanie nie ma prostej odpowiedzi, ale wiesz co? Najlepiej zacznij od siebie. Uczesz się, pomaluj paznokcie, przygotuj dom na święta i rób to, co sprawia ci przyjemność. Kto wie, może w ten sposób odkryjesz, jak najlepiej pomóc i sobie, i innym? Może na dobry początek zaadoptujesz jakiegoś bezdomnego dalmatyńczyka ze schroniska, żeby móc legalnie wychodzić na spacery?

    Cruella chciała obdarzyć nieproszonego gościa sarkastycznym spojrzeniem spod uniesionych brwi, ale właśnie zaświtało słońce i zarówno potwór z Loch Ness jak i jego jeździec rozpłynęli się w powietrzu.

    „A, pies im mordę lizał” – pomyślała Cruella, jednak w głowie już kiełkowało jej kilka pomysłów. Doprowadziwszy swój wygląd do jako takiego porządku, chwyciła za zestaw czyszczący „Niezbędnik Kopciuszka” i wypucowała całe mieszkanie, narażając dziesiątki pająków na karę grzywny za nieuprawione opuszczanie domostwa. Sprzątając, pogwizdywała nawet radosne „Alleluja”, które zasłyszała na włączonej przez przypadek stacji Quasimodo. Następnie rozstawiła zamówiony w ostatniej chwili samonakrywający się stolik z serii wielkanocnej i pomalowała wyczarowane przez niego białe jajka w swój ulubiony wzór w czarne cętki. Nie zapomniała też wpłacić znaczącej darowizny na konto Wspaniałej Organizacji Śródrocznego Pieśniarstwa, która obiecywała kupić za zgromadzone datki produkowane przez Pana Samochodzika respiratory.

    Kiedy wszystko było już gotowe, Cruella wyjęła z szuflady pozostawione przez Kacperka ziarnka fasoli. Te wypuściły łodygi aż do nieba, gdzie bezprzewodowo połączyły się z innymi, umożliwiając właścicielce bezpośredni kontakt nawet z kilkorgiem czarnych charakterów na raz, bez wychodzenia z domu.

    – Odszczekuję wszystko, co jeszcze kilka dni wcześniej twierdziłam o świętach. Wciąż nie wiem, kto nasłał na mnie zamaskowane duchy i jakie były jego prawdziwe intencje, ale przyznaję, że ani Wielkanoc w pojedynkę ani jej totalne olanie nie były dobrym pomysłem. Dystans społeczny zdecydowanie łatwiej przetrzymać, pozostając w kontakcie z innymi – podsumowała, stukając się swoim cętkowanym jajkiem z wizualizacją pisanki Gertrudy, na której widniały odciśnięte listki roszpunki.

    … ciąg dalszy nastąpi…



    Jeśli spodobała Ci się ta historia, chętnie pomogę Ci napisać własną opowieść w prezencie dla bliskiej osoby. Zapoznaj się z moją ofertą TUTAJ.

    Zamów opowiadanie<br />

    A jeśli szukasz innego prezentu, który możesz podarować w czasie epidemii, zajrzyj do wpisu „12 bezpiecznych prezentów na odległość, czyli jak obdarowywać w czasach koronawirusa”, w którym oferuję praktyczną pomoc na urodziny, imieniny czy ważne rocznice Twoich bliskich.



    Powrót do opowieści czwartej: Koronawirus w krainie bajek. Stumilowy Oddział Zakaźny